Home PODRÓŻEMEKSYK Meksyk samochodem #2 Cofre de Perote – Orizaba City

Meksyk samochodem #2 Cofre de Perote – Orizaba City

dodał damian

Wylegując się na szczycie wulkanu Cofre de Perote, zacząłem szukać alternatyw dla znalezionych jeszcze w Polsce baz noclegowych przed wyjściem na Orizabę. Plan zakładał wejście od północy drogą klasyczną przez lodowiec Jampa, więc planowałem zatrzymać się w jednej z popularnych miejscówek w okolicach San Miguel Zoapan.

Przesuwając kolejne oferty na Booking’u coraz mniej miałem ochotę zatrzymać się w tamtych okolicach. Nie miałem zbyt dużych oczekiwań ale trafiłem w końcu na przyzwoicie wyglądający hotel w mieście Orizaba – trochę dalej ale gdzie mi się spieszy mam dobry czas, więc dlaczego by planu nie zmodyfikować?

Meksykańskie cmentarze

Zbieram się ze szczytu wsiadam do niebieskie strzały i kieruje się na miasto Orizaba, zatrzymując się po drodze na cmentarzu a potem tylko stacja benzynowa i niespieszne 200 km do miasta o którym nie wiem nic.

Lubię odwiedzać, gdy mam „po drodze” cmentarze w różnych miejscach świata. Cmentarze są księgą danego regionu czy danej społeczności. Kartami owej księgi są poszczególne groby. Cmentarze są przestrzenią zorganizowanym według pewnych reguł, na które składają się zrytualizowane formy pochówku oraz sposoby utrwalania pamięci o zmarłych. Kształty nagrobków i to co, dzieje się na i wokół nich jest odzwierciedleniem relacji żywych z tymi którzy odeszli.

Meksyk samochodem: lokalne atrakcje: burze pyłowe

Po drodze wpadam na burzę piaskową, tragiczna widoczność i do tego wysoka temperatura – raz jeszcze dziękuje za wynalazek klimatyzacji w samochodzie.

Zbliżam się do podnóża wulkanu Orizaba. Dzisiaj mam okazję zobaczyć mój górski cel z dwóch przeciwległych punktów. Z bliska jest jeszcze większy. Mimo iż mam do przejechania tylko 200 km, droga zajmuje mi ponad 4 godziny. 4 godziny wszędobylskiego piachu, upału i dość monotematycznego widoku pustyni, nawet wulkany w oddali przestały robić wrażenie. Zmiana następuje ok. 30 kilometrów od celu. Pustynia ustępuję dość niespodziewanie wielkim połaciom zieleni, drzewa, mnóstwo drzew. W powietrzu czuć świeżość – zapach niedawnego deszczu.

Nawet światło staje się miłe dla oka. Wjeżdżam do miasta Orizaba, gdzie wita mnie stara węglowa lokomotywa pośrodku dwujezdniowej drogi – inne oblicze Meksyku samochodem.

Mimo dużego ruchu, jest cicho. Miasto wydaje się być odrobinę senne jak ze starych westernów. Kierowcy stosują się do kolorów sygnalizacji drogowej, zastanawiam się czy wciąż jest to ten sam Meksyk? Prawie raj, jedyny problem to fakt, że miejsce do którego zaprowadziła mnie nawigacja, nie wydaję się być hotelem, w zasadzie wydaje się być niczym – ot dom z wielkim płotem. Parkuje samochód i szukam mojego noclegu, mojego miejsca gdzie chcę zjeść ciepły posiłek, gdzie mam nadzieję się wykąpać i zasnąć w łóżku.

Dom z wielkim płotem, okazuje się być moim noclegiem – nikt nie mówi po angielsku, ja nie mówię po hiszpańsku. Pokój brzydki, ale jest łazienka, gorąca woda pod prysznicem i dostęp do kuchni.

Oda do turystyczne pyszności: Liofilizaty

Liofilizowany makaron z serem, wydaje się kulinarnym arcydziełem. Taras z widokiem na okoliczne dachy i pobliską górę na którą kursuje kolejka linowa – jest już po zachodzie słońca, więc pewnym nie jestem. Na jutro zaplanowałem dzień szwendania się po mieście, więc sprawdzę czy kolejka naprawdę istnieje.

W kuchni poznaję pierwszego obcokrajowca – dwudziestoparoletni Amerykanin z zachodniego wybrzeża. Mieszka od kilku miesięcy w Meksyku, jest zachwycony i chce tutaj zostać na dłużej, być może na stałe. Jak złe musiało być jego życie w Stanach ?!?

Korzystam z dobrodziejstwa łazienki w pokoju, gorący prysznic jest idealnym zakończeniem długiego dnia. Wyciągam się na łóżku, zamykam oczy, po krótkiej chwili je otwieram i okazuje się że minęło prawie 11 godzin.

C.D.N.

poprzedni wpis: błogie zaleganie na wulkanie: Cofre de Perote

podobne wpisy

Dodaj komentarz