Po zejściu z Galdhøpiggen, krótkiej drzemce na parkingu ruszyliśmy do Doliny Innerdalen – która miała to być daniem głównym czy jak kto woli gwoździem programu w wypadzie do Norwegii. Przyznaję że nie wiedziałem nic o tej dolinie, po prostu Tomek i chłopaki tak zaplanowali, ja już swój plan na ten wyjazd zrealizowałem czyli wszedłem na Galdhopiggen – wszystko ponadto to będzie premia. Niespieszenie dojechaliśmy na parking Innerdal Parkeringsplass, Nerdal. No ładnie – w końcu Norwegia ma więcej pięknych miejsc niż baryłek ropy na szelfie Morza Północnego.
Leniwie spakowaliśmy się w większe plecaki, bo dzisiaj nieodwoływanie trzeba by się wyspać, więc nie obejdzie się bez śpiworów, karimat i namiotów. Do przejścia jest „trochę” – jak się okażę ok. 3,5 kilometra, utwardzonej, szerokiej drogi – tak naprawdę drogi, która można by przejechać samochodem.
Dolina Innerdalen – najpiękniejsza dolina górska w Norwegii
Zaplanowaliśmy rozbić się gdzieś po drodze w ładnym miejscu. Jak pisałem wcześniej krajobraz wokół bajkowy ale człowiek to elastyczna istota i nawet na piękno jest w stanie się shabituwać 😂 Jednak gdy stanąłem nad brzegiem jeziora Innerdalsvatna i zobaczyłem górującą nad nim piramidalną Innerdalstårnet zrozumiałem, że Galdhopiggen był tylko bardzo dobrą ale jednak przystawką 😉
Byliśmy pewni, że z racji dnia wolnego może tam być sporo ludzi, jednak ku naszemu zaskoczeniu byliśmy prawie sami – gdzieś na drugim końcu stał jeden namiot. My okupowaliśmy ławki i stolik przy Renndølsetra (nieczynne wtedy miejsce noclegowe) skąd mieliśmy fantastyczny widok na Innerdalstårnet. W Internecie spotkałem się również z inna nazwą tej pięknej góry: Dalatårnet jednak częściej pojawia się nazwa Innerdalstårnet i tej będę używał. Będąc w najpiękniejszej dolinie Norwegii (takie określenie znalazłem w Internecie) zabraliśmy się za kolację, którą spożywaliśmy w formie przetrwalnikowej czyli w śpiworach, zimno było jakoś szczególnie przejmujące. Ostatecznie porzuciliśmy też koncepcje spania w namiotach na rzecz jakiejś otwartej szopy gdzie każdy znalazł miejsce na wielkich drewnianych ławach – chyba jednak byliśmy trochę zmęczeni.
Norweski Mattehorn: Innerdalstårnet
Ranek przywitał nas chłodem i jeszcze piękniejszym widokiem na cel naszej dzisiejszej wędrówki. Wyspani, zjedliśmy szybkie śniadanie i ruszyliśmy dalej drogą w kierunku norweskiego Mattehorna. Po drodze minęliśmy kolejne nieczynne miejsce noclegowe Innerdal Mountain Lodge, ładny norweski domek z trawą na dachu i super widokiem z okien 😍🗻
Za Innerdal Mountain Lodge gruntowa droga zamieniła się w równie wygodna ścieżkę, która w pewnym momencie przecina jeden z potoków i zrobiło się nawet trochę bardziej górsko. Ścieżka wije się zakosami między coraz rzadszymi drzewami prawie wzdłuż potoku Flou, by ostatecznie wyprowadzić nas nad brzeg kolejnego malowniczego jeziora Storvatnet. Brzeg jeziora jest jeszcze skuty lodem, nieopodal znajduje się również hytta (czyli norweskie schronisko) Giklingdalshytta należąca do norweskiego klubu górskiego Norsk Tindeklub.
Góry Trollheimen z wizytą w Domu Trolli
Ścieżka na Innerdalstårnet jest bardzo wyraźna i nie ma problemów nawigacyjnych, do momentu kiedy ginie na zaśnieżonym odcinku brzegiem jeziora, nie rodzi to jednak większych problemów bo i tak zakładaliśmy wejście żlebem do przełęczy. Zrobiło się ciepło, więc chłód od śniegu jest bardzo miły, poza tym można też przeprowadzić małą wojnę na śnieżki 🤣
Początkowy łagodny trawers robi się coraz bardziej stromy. Im wyżej tym śniegu jest mniej ale miejscami jest go sporo, co w pewnym momencie skłania nas nawet do refleksji że mogliśmy zabrać raki albo chociaż po jednej dziabie. Ostatni kilkunastometrowy płat śniegu jest mocno nastromiony i wymaga trochę zabawy aby go przejść, ostatecznie lekko zziajani wbijaniem czubków butów w twardy śnieg stajemy na suchej skale. Dojście do przełęczy (której nie widać od strony jeziora) mija nam szybko, miejscami skała jest krucha. Od przełęczy na szczyt Innerdalstårnet droga wymaga miejscami pomocy rąk. Widoki dookoła są po prostu fantastyczne.
Na szczycie Innerdalstårnet
Staję na szycie i stać mnie tylko na lakoniczne wow! 😍Innerdalstårnet mimo swoich zaledwie 1452 m n.p.m. zapewnia niezapomniane widoki. Stromo opadająca ściana w kierunku doliny potęguje wrażenie znacznej wysokości. Gdzieś daleko w dole rozciąga się rzeczywiście piękna Dolina Innerdalen z malowniczym jeziorem Innerdalsvatna, nad którym spędziliśmy dzisiejszą noc. Nad Doliną górują nieznane mi z nazwy kolejne niewysokie szczyty. Po mojej lewej stronie patrząc na Dolinę piętrzą się najwyższe szczyty pasma Trollheimen (Dom Troli). Wprost z jeziora Storvatnet wyrasta Skarfjellet 1790 m n.p.m. a trochę bardziej za plecami również po lewej mam najwyższy w całym paśmie szczyt Store Trolla 1850 m .p.m.
Na szczycie ustawiono sporych rozmiarów misterną wieże z kamieni do której przyczepiona jest drewniana skrzynka z dziennikiem wejść. Otwierając skrzynkę wita nas uśmiechnięta emotka. Po lekturze okazuje się że byliśmy drugą ekipą w tym roku, która zawitała na szczyt. Napawamy się widokami wokół, uzupełniamy kalorię zapijane gorącą herbatą.
Nie wspomniałem ale prewencyjnie zabraliśmy ze sobą kilkadziesiąt metrów liny i uprzęże. Na drodze na szczyt nie były potrzebne ale kilka metrów poniżej szczytu w kierunku doliny znajduje się wysunięty kawał skały taki trochę spiczasty nos naszej góry. Każdy kolejno schodzi ubezpieczony zrobić się sobie sesje zdjęciową. Używając żargonu: niezła lufa.
Zdjęcia zrobione, czas schodzić. Słońce miło przygrzewa – droga w dół mija nam szybko. Z miejsca naszego noclegu, zabieramy duże plecaki i oglądając się co jakiś czas żegnamy się z norweskim Mattehornem. W samochodzie przebieramy się i ruszamy dalej, musimy znaleźć miejsce na nocleg – jutro kolejne górskie i nie tylko atrakcje 😊 ale o tym w kolejnym wpisie.
2 komentarze
Jedno z moich ulubionych miejsc w tym kraju 🙂 Fajnie powspominać!
Miejsce jest niesamowite, do tego pogoda dopisała. Jak będę miał okazję to chętnie tam wrócę 😉