Indie na własną rękę: Shimla - Tatapani, marzec 2009, Dzień 5,
W końcu jedziemy do mega atrakcji wg słów Masziego – „hot suprings” – gorące źródła w Tatapani, naszym kierowca jest ten sam uroczy chłopak, który gdy tylko czegoś nie rozumie, odpowiada: No problem”
Indie kraina kolorowych autobusów i ciężarówek
Kilka godzin w terenówce, średnia prędkość 20km/h – jeszcze traktuje to w kategoriach dobrej zabawy, po drodze czasami zatrzymujemy się, robimy foty, słuchamy muzyki, którą nas raczy nasz kierowca – z muzyką to się nie zgraliśmy. Największe wrażenie robią na mnie ciężarówki i autobusy, niesamowicie kolorowe, obwieszone łańcuchami, kokardami, wszystkim co mogłoby być śmieciem może być girlandą
Rzeka Satledź i gorące źródła
Jesteśmy w Tatapani – miejsce naszego noclegu jest obskurne, grzyb na ścianie stanowi spory procent powierzchni tej ściany, z sufitu sypie się farba i drobny tynk. Hot supring które miały być atrakcja okazują się betonową dziura w ziemi – taka niby wanna.
Największą atrakcją jest przełom rzeki Satledź, angielska nazwa: Sutlej. Satledź płynie przez Chiny, Indie oraz Pakistan. Ma długość 1500 km. Swoje źródła ma w świętym wg buddystów jeziorze La’ang Cuo (Rakas) położonym na wysokości 4544 m n.p.m. w Tybecie. Przepływa głęboką doliną przez Himalaje by na Nizinie Indusu wpaść do rzeki Indus. Nasza uwagę przyciąga piękny (niestety spalony) most wiszący.
Shiva Cave – w świątyni Śivy
Zostawiam Agę w miejscu naszego noclegu i razem z naszym kierowcą udaje się na „trekking” – znaczy wycieczkę ale on twierdził że to trekking – niech będzie. Zabiera mnie do Shiva Caves. Trekking nie łapie się na określenie wycieczka, to jest max spacer – zabrakło tylko waty cukrowej albo rurek z kremem. Na miejscu w grocie jest świątynia bóstwa, próbuje się dowiedzieć co można a co nie. Po chwili wiem że mogę robić fotki, dotykać wszystkiego byle zdjąć buty i skarpetki. Zawiedziony „trekkingiem” wracam do naszego kurortu. Na miejscu idziemy połazić z Aga po wiosce.
Na brzegu himalajskiej rzeki
Na koniec dnia zaplanowałem kąpiel w słynnych gorących źródłach obok himalajskiej rzeki – Satledź. Pierwotnie oboje z Agą mieliśmy skorzystać z dobrodziejstw gorących źródeł jednak okazało się że kobiety mogą tylko w prześcieradle lub sari. Jesteśmy gośćmi więc szanujemy lokalne zwyczaje – Aga odpuszcza atrakcje. Dla jasności ja nie musiałem mieć żadnego prześcieradła czy innej chusty. Zabieram się za przygotowanie swojej miejscówki – bo te betonowe wanny ni jak mnie nie zachęcały i postanowiłem wykorzystać niezagospodarowane gorąca źródła kilkadziesiąt metrów dalej. Ułożyłem sobie wannę z kamieni, usadowiłem się wygodnie w gorącej wodzie – obok przyjemnie szumi himalajska rzeka. Początkowo gorąca woda z czasem robiła się coraz przyjemniej chłodna, niby kurków brak ale w końcu temperatura zrobiła się idealna w mojej wanience – pełen relaks. Chwilę już sobie tak leżę, gdy nagle zauważam że odpływa mój plecak z aparatem w środku. To było szybkie zakończenie leniwego moczenia tyłka – złapałem plecak, ubrania – rozglądam się i okazuję się że rzeka bez żadnego ostrzeżenia znacznie poszerzyła swój zasięg. Już wiem skąd wzięła się przyjemna chłodniejsza dolewka w mojej wanience.
Trochę wyżej spokojnie przebieram się w uratowane suche ubrania, towarzystwa dotrzymuje psiak z obrożą zrobioną z puszki po konserwie – kreatywny ten indyjski naród…
Małe Włochy w sercu Indii
Na kolacje dajemy się namówić na włoskie specjały – właściciel naszego przybytku był kiedyś we Włoszech w restauracji . Zamówiłem lasagne, Aga jakiś makaron – nie byłem jeszcze we Włoszech ale mam nadzieję że to co w Polsce podają jako włoskie jest bliższe Włochom niż te włoskie specjały z Tatapani 😉
Po kolacji idziemy spać – mamy nadzieję że grzyb w nocy nie schodzi ze ściany i nie porywa gości hotelowych.