Home MOJE WYPIĘTRZONE MARZENIA Górskie podsumowanie roku 2020

Górskie podsumowanie roku 2020

dodał damian

Kiedyś napisałem że moja przygoda z blogiem Gumisiowa Korona Gór będzie opierać się wokół pomysłu zdobycia Korony Ziemi (szerzej o Koronie Ziemi piszę tutaj). Pomysł na zdobycie Korony Ziemi zrodził się w 2019 roku po powrocie z wypadu na Kilimandżaro (relacja z wejścia na Kili znajdziesz tutaj – kilka wpisów) – najwyższego szczytu Afryki i tym samym jednego ze szczytów tworzących Koronę Ziemi.

Górski rozkład jazdy 2020

Mijający rok 2020 miał przynieść kolejne 2 szczyty. Miał ale nie przyniósł. Chociaż zawodowo zajmuję się uczeniem innych wyznaczania celów, nieustawania w realizacji swoich zamierzeń to mijający rok pokazał że czasami mimo najlepszego planu, trzeba dokonać zmian. Zaktualizować dane i sprawdzić czy wciąż jest SMART i pamiętać o jego ekologii. 🥱 Ale po kolei. 

Na przełomie stycznia i lutego 2020 chciałem stanąć na najwyższym szczycie Ameryki Południowej – Aconcagui – popularnej Ance. Mimo zabezpieczania kwestii logistyczno-finansowych, które w moim planie (i nie tylko) na zdobycie Korony Ziemi zazwyczaj stanowią jedno z większych wyzwań, musiałem zrezygnować. Pod koniec roku 2019 nabawiłem się kontuzji lewego uda, która skutecznie wyłączyła mnie z większości aktywności fizycznych. Drugim ale ważniejszym elementem były problemy zdrowotne mojej Partnerki. Tym samym stojąc przed decyzją o udziale w wyjeździe, postąpiłem w jedyny dla mnie w tym momencie słuszny sposób i zostałem w domu. Anka poczeka.
Drugą górą, na którą wybierałem się na przełomie wiosny i lata był Mont Blanc. Kontuzję co prawda ostatecznie wyleczyłem w marcu, ale covidowe zamieszanie w życiu życiu zawodowym, skłoniło mnie do przełożenia również i tego wyjazdu.

To nie kwaśne winogrona i słodkie cytryny

Można pomyśleć: porażka na całej linii – plan zakładał wejście na 2 szczyty a nie zdobyłem żadnego. Anki było mi zdecydowanie bardziej szkoda niż Blanka, ale dzisiaj pisząc to mam poczucie, że niczego nie straciłem – nie wydaję mi się również aby to był jakiś mechanizm racjonalizacji żadne tam „kwaśne winogrona” czy tym bardziej „słodkie cytryny”. 😂 Po prostu dobrze wykorzystałem ten czas, który „zyskałem” zostając w domu.

Co prawda „covidowa rzeczywistość” mocno ograniczyła również moje podróżnicze aktywności ale po części dzięki temu w 2020 roku spędziłem więcej dni w Tatrach niż w latach poprzednich.

Rok 2020 – to przede wszystkim Tatry  

Rozpocząłem od zimowego wejścia na Rysy, następnie późną wiosną po anulowaniu ograniczeń epidemiologicznych odwiedziłem Kozi Wierch. Latem wszedłem na Bystrą i Starobociański Wierch – na obu górkach nie byłem do tej pory i podczas trekkingu miałem okazję zobaczyć również pierwszy raz świstaka oraz z bliska (trochę za blisko) niedźwiedzia. Starobociański Wierch to część mojej zaktualizowanej Korony Gór Polski. Pod koniec wakacji w ramach uczestnictwa w zabawie Doby Tatry, wszedłem na Jagnięcy Szczyt, Rysy od słowackiej strony, Koprowy Wierch, Krywań, Sławkowski i Małą Wysoką – prawie 100 kilometrów i 8000 metrów przewyższenia w ciągu trzech dni.

Sezon w Tatrach zakończyłem wejściem na Gerlach i Baranie Rogi.  Poza Tatrami byłem tylko w Górach Sanocko-Turczańskich na ich najwyższym szczycie: Jaworniki (to również w ramach aktualizacji KGP) i oczywiście kilka razy na Łabowskiej Hali w Beskidzie Sądeckim. Chociaż na Łabowskiej byłem te kilka razy to i tak jest to znacznie rzadziej niż w latach poprzednich. Co prawda na wiosnę przypomniałem sobie o istnieniu Korony Polski i postanowiłem skompletować wszystkie szczyty ale to bardziej przygoda podróżniczo-krajoznawcza niż górska.
Wszystkie wyjścia w góry są dla mnie odświętnym wydarzeniem jednak największą chyba frajdę sprawiło mi wejście na Gerlach i przejście jednego dnia prawie 50 kilometrów przez Rysy, Koprowy i Krywań.

Mocy nie przybywa na pobożne życzenie 

Poza kilkoma wymienionym wypadami w góry, moim największym osiągnięciem co prawda nie w pełni górskim ale nierozerwalnie z górami związany jest skuteczne wdrożenie regularnych treningów (od czerwca). Wcześniej z racji kontuzji i przerwania współpracy z trenerem było z tym elementem różnie. Od czerwca szczęśliwie wszystko treningowo idzie w dobrym kierunku a współpraca z Kamilem (trener) nie była tak owocna nigdy wcześniej (przynajmniej w moim odczuciu 😏).

Nie mogę również pominąć aspektu żywieniowego, od ponad 15 lat nie jem mięsa i to się nie zmieniło, wydaje się jednak że poprawiłem sposób odżywiania, ograniczając pewne grupy pokarmowe i wprowadzając nowe zasady odżywiania się. Mam poczucie, że te działania przynoszą pożądany efekt.📈 Tym pozytywnym akcentem zakończę dzisiejszy wpis i zapraszam Cię do śledzenia moich górskich poczynań. Zapraszam Cię również na moje konta w social mediach – tam przede wszystkim zdjęcia, natomiast na stronie znajdziesz szczegółowe opisy górskich wycieczek  i eskapad w mniej lub bardziej nieznane 😎

Damian „Gumiś” Gurba

podobne wpisy

2 komentarze

kefir 15 stycznia 2021 - 14:27

Fajny rok, (na tyle na ile może być) trochę przypomina moje podsumowanie – też oprócz treningów przyłożyłem się do diety i przeszedłem na weganizm. Na bloga będę zaglądał, jest co poczytać.

Odpowiedz
damian 18 stycznia 2021 - 15:31

Dzięki za dobre słowo – czyli piszę dalej, nie tylko do szuflady 🙂 Jestem bardzo ciekaw jak weganizm będzie wpływał na Twoje treningi i ogólnie „całość” funkcjonowania – mnóstwo głosów uparcie twierdzi że to w parze nie idzie. Pozdrawiam dG

Odpowiedz

Dodaj komentarz