nazwa: Jagnięcy Szczyt (słow. Jahňací štít)
lokalizacja: Tatry, Słowacja
wysokość: 2230 lub 2229 m n.p.m.
wybitność: 138 m
pierwsze wejście: 9 sierpnia 1793 r. Robert Townson i przewodnik Hans Gross
data opisywanej wycieczki: 25.08.2020
Pierwszy dzień z Doby Tatry’2020, na rozgrzewkę zaplanowałem Jagnięcy Szczyt (słow. Jahňací štít). 2230 lub 2229 m n.p.m. w zależności od źródła, położony w słowackiej części Tatr Wysokich. Jagnięcy jest najbardziej na północny wschód wysunięty szczytem w głównej grani Tatr Wysokich.
W tym roku minęło również 18 lat od czasu kiedy wszedłem pierwszy raz na Jagnięcy Szczyt z wycieczką organizowaną przez nowosądecki oddziału PTT. 18 lat przyznaję brzmi jak z innej epoki 😊 Jagnięcy był moim pierwszym tatrzańskim szczytem po słowackiej stronie. Nie wiele pamiętam z tego wyjazdu, w notatniku zapisałem że przy zejściu złapał mnie deszcz. Pamiętałem że widok ze szczytu był fantastyczny i że schronisko u jego podnóża jest bardzo malowniczo usytuowane. Zachowały się dwa zdjęcia analogowe z tamtej wycieczki, których skany dorzuciłem poniżej.
Jagnięcy Szczyt parking
Wróćmy jednak do mniej odległej przeszłości. 25 sierpnia 2020 z mojej bazy w Łabowej ruszam na jak wspomniałem rozgrzewkową wycieczkę. Wyjeżdżam w okolicach 5 rano zjadając na dzień dobry jakieś ogromne śniadanie. Do parkingu Dolina Bielej Vody (Kežmarská Biela voda) dojeżdżam ok. 7 rano, pan od bilecików jest, można zapłacić w Euro lub złotówkach ale tylko gotówka. Przebieram się, dobijam jeszcze trochę kalorii na drogę bananem i powoli ruszam w górę żółtym szlakiem. Pogoda ładna, trochę chmur ale raczej te przyjazne, białe niewinne cumulusy. Oczywiście nie mam mapy, ale pamiętam że mam się trzymać żółtego szlaku aż do Schroniska nad Zielonym Stawem Kieżmarskim.
Do schroniska mam ponad 7,5 km przy ponad 650 metrach podejścia. Szlak biegnie Kieżmarska Doliną Białej Wody (słow. Dolina Kežmarskej Bielej vody). Moim głównym celem poza wejściem i zejściem z Jagnięcego Szczytu jest zrobić całą trasę bez szaleństw 🙂 Idę więc, trochę miejscami truchtam ale raczej idę, wyprzedza mnie nawet jakiś biegacz. Przy Rozdroże nad Matlarami (Razcestie nad Matliarmi) dołącza szlak niebieski by następnie na Rzeżuchowej Polanie, gdzie jest źródełko Zimna Studnia (słow. Šalviový prameň) odłączyć się biegnąc dalej w kierunku Wielkiego Białego Stawu (słow. Veľké Biele Pleso). Ja natomiast żwawo idę dalej w kierunku schroniska przy Zielonym Stawie (słow. Chata pri Zelenom plesie).
Droga mija dosyć szybko, nad drzewami górują tatrzańskie szczyty. Do schroniska dochodzę po ok. 1,5 godziny. Nad Jagnięcym zawisło trochę chmur.
Schronisko przy Zielonym Stawie Kieżmarskim
Schronisko nad Zielonym Stawem Kieżmarskim zapamiętałem jako jedno z piękniejszych w Tatrach i przyznaję że pamięć nie zawiodła. Schronisko położone na wysokości ok. 1550 m n.p.m położone jest nad brzegiem – tutaj zaskoczenie, Zielonego Stawu Kieżmarskiego. Muszę tutaj wspomnieć o samym jeziorze, nad jego taflą z trzech stron górują strome zbocza sąsiednich szczytów: Kozia Turnia od północy, Jastrzębiej Turni z zachodu i Małego Kieżmarskiego Szczytu z południa – widok jest naprawdę fantastyczny i nie dziwi mnie że schronisko jest jednym z częściej odwiedzanych w słowackich Tatrach. Pewną ciekawostką jest fakt iż pod koniec XIX wieku poziom wody został sztucznie podniesiony – przy wypływającym potoku umieszczono niewielką zaporę, co doprowadziło do zwiększenia o ok. 1/3 powierzchnię jeziora.
Nie zatrzymuje się, idę dalej przede mną dość mozolne podejście zakosami wśród kosówki w kierunku Czerwonego Stawku. Podejście może przyprawić o szybsze zabicie serca, dość ostro pnie się w górę, szybko nabieram wysokości. Trudności technicznych nie przedstawia ale w kilku miejscach możemy pomóc sobie rękami.
Jagnięca Dolinka i kolorowe jeziorka
Mijam Czerwony Staw (Červené pleso, Kežmarské Červené pleso), małe jeziorko na wysokości 1801 m n.p.m. Czyli od schroniska pokonałem ok. 250 metrów przewyższenia na odcinku niecałego kilometra. Widoczność trochę się popsuła, zdjęcie poniżej jest z zejścia – widać wyraźną ścieżkę, którą zaraz będę szedł dalej. Chwilę później mijam kolejny staw (tym razem inny kolor w nazwie) Modry Stawek (słow. Belasé pleso, Modré pleso). Jeziorko w okresach szczególnie gorących i suchych zanika. Wspomniałem że inny kolor w nazwie, bo modry to przecież niebieski 😁 Oba stawy pięknie prezentowały się podczas drogi powrotnej.
Łańcuchy na szlaku na Jagnięcy Szczyt
Stawy zostawiam za plecami. Szlak wznosi się powoli ścieżką aby ostatecznie doprowadzić do miejsca gdzie ostro skręca w lewo i wprowadza nas w skałę i tutaj pojawiają się wspomniane sztuczne ułatwienia w postaci łańcuchów. Pokonanie ściany nie powinno nastręczyć większych trudności. Żółte oznaczenia szlaku prowadzą na grzbiet w miejscu niewybitnej przełęczy zwanej Kołowym Przechodem (słow. Kolový Priechod) 2118 m n.p.m. Jeżeli pogoda Wam dopisze, widoki z Kołowego Przechodu są fantastyczne.
Z Kołowego Przechodu na szczyt Jagnięcego szlak wiedzie blisko głównej grani, brak jest na tym odcinku dodatkowych ubezpieczeń, w postaci łańcuchów czy klamer. Moja droga z przełęczy na szczyt minęła w objęciach chmur, widoczność sięgała max. 10-20 metrów. Przeczytałem, że ten odcinek jest miejscami eksponowany ale nie dane mi było to stwierdzić.
Jagnięcy Szczyt 2230 m n.p.m.
Szczyt osiągnąłem dość niespodziewanie, podchodząc z kolejnego obniżenia w linii grzbietu – okazało się się że jestem na Jagnięcym Szczycie. Trzy i pół godziny od wyjścia z samochodu na parkingu – tempo równe, bez szaleństw. Początkowo chmury zupełnie ograniczyły widoczność. Rozsiadłem się wygodnie, wyciągnąłem herbatę i czekoladę i cieszyłem się samotnością na szczycie i prawie zerową widocznością 😍 Nie mogę jednak narzekać bo chmury zapewniły mi piękny spektakl, przekraczając skalistą barierę grani. A po kolejnych kilkunastu minutach, widoczność wzrosła nawet do kilkudziesięciu metrów.
Moją sielankę przerwały dochodzące gdzieś z mgły głosy wskazujące na zbliżające się kolejne grupy dzisiejszych zdobywców Jagnięcego Szczytu, które minąłem po drodze. Spojrzałem na zegarek i okazało się że gapię się na chmury już ponad pół godziny. Pakuję Gumisia do plecaka, sesja zdjęciowa zakończona, kalorie uzupełnione. Z racji że na szczyt wiedzie tylko jedna droga, więc do schroniska wracam tą samą trasa, znaną mi drogą. Im bliżej schroniska, robi się coraz ciaśniej, ścieżka wijąca się wśród kosodrzewin jest wąska i co rusz przystaję aby przepuścić podchodzących. Przy schronisku jest naprawdę gwarno, kilka zdjęć i ruszam w kierunku samochodu. Jest około południa więc ruch na szlaku jest naprawdę spory.
Na parkingu melduję się po dwunastej – wycieczka zajęła mi niecałe 5 godzin + dłuższa przerwa na szczycie. W drodze powrotnej aby tradycji stało się zadość kupuję kulki rumowe. Jutro kolejne wycieczka w Tatry, o której przeczytacie tutaj (2 osobne wpisy): Rysy i Koprowy Wierch i Krywań
Dla zainteresowanych link do Stravy z czasami i trasą: Jagnięcy Szczyt